Znowu o ewolucji – może prawdziwej i dlatego prostej; dla chudych, grubych i średnich
(by SGPierzynowski)
Preambuła
Ewolucja, dla kogo i czyja? Na pewno jej celem nie jest to co powstanie w wyniku jej działania. Tego teoretyczny nowo powstałego życia - nowej wartości nie ma i nie wiadomo jakie będzie i czy będzie – to raczej chciejstwo.
Czy ewolucja tylko dla zmiany czy wymiana gatunków, bo do czegoś trzeba się przystosować na zasadzie lepszy bierze wszystko? Zupełnie jak u zbieraczy truskawek - najlepszy dostaje najlepsze rzędy. Czy sensem i celem ewolucji jest tworzenie nowego bytu? Nowego gatunku? Bo coś się zmieniło. Nie bardzo jest łatwo w ten prymitywizm – w tą żałosna przyczynę chciejstwa uwierzyć! Jak cos się zmieniło to już nie bardzo jest czas genetycznie to tego się przystosować jak się już jest. Ale może można przystosować geny jaja czy plemnika. Geny jaja - w żadnym wypadku – już są gotowe w momencie urodzenia. A geny plemnika – trudno jest mi sobie wyobrazić przekazywanie nowej informacj taka ilość razy jaka ich ilość produkuje zdrowy samiec Homo Sapiens Ale jest nieco łatwiej (ale nadal trudno) pogodzić się z myślą czy inny samiec. Ale, ze z innego, choć bardzo podobnego materiału (paru mądrzejszych atomów w konglomeracie tych starszych mniej douczonych) ulepi się – powstanie podobny ale tez trochę inny osobnik. Nie mowie lepszy – inny. Prawdopodobnie człowiek ewoluował bardziej jako „inny” z ogromna swoboda genetycznego przyzwolenia na produkcje molekuł ze wszystkich atomów jakie są dostępne. W takim razie materiał genetyczny krokodyla – który nie zmienił się od chyba 250 milionów lat nie ma takiego przyzwolenia i musi lepić molekuły zawsze z tych samych atomów. Sic!
Ambuła
Po co ewolucji taka batalia o nowe gatunki, których i tak nikt nie chce i nic na nie nie czeka – nie licząc szczególnego konserwatyzm ludzi i zadufania, że musimy być lepsi i ze jesteśmy najlepszym i ostatnim (ostatecznym) tworem ewolucji. Ostatnim? – tak, może się tak stać, że tak, bo niebawem możemy zniszczyć wszystko. Dosyć ciężko będzie nam dalej ewoluować, bo się kończą lub może już się skoczyły wolne przystosowania i musi powstać coś lepszego od nas – mniej agresywnego wobec innych produktów ewoplucji. Katastrofa? Prawda?
A może takiej neo-darwinowskiej klasycznej ewolucji nie ma. Jest to tylko nasz przykry wymysł – idea na złość kreacjonizmowi. Kosmos istnieje, ale ewoluuje (i my z nim) inaczej, ale czy na pewno ewoluuje? Tak ewoluuje, ale jest na pewno nieco inaczej! Kosmos – Świat to po prostu zmiany. Zmianę należy traktować jak materialną wartość, którą można wytłumaczyć nawet nasze istnienie, a którego podobno z punktu matematyki nie ma. No - może nie ma prawa być. A propos matematyki. Czy zwierzęta umieją liczyć wg. Lund University – nawet żuczki do trzech. Sic! Mówią sobie raz dwa trzy.... .
A może tą ewolucję coś popycha a nie niedorzecznie ciągnie jak w powyższych dywagacjach. Cala sprawę mojej materialnej ewolucji niemożliwego (niczego) zaczynam trochę rozumieć na poziomie 4 „rozumnych” (umiejących się uczyć, Sic!) pierwiastków – 4 atomów C, O, N, H i ich molekuł. Takie stwierdzenie jest prostą konsekwencja tego, że ja myślę (tak przynajmniej mi się wydaje). To i składowe tego procesu w jakiejś stosownej części powinny to robić! Nota bene! – jest znacznie więcej do zrozumienie np. sens istnienia innych pierwiastków, już nie mowie o sensie istnienia – z jedoczesnym nie istnieniem kwantów i może jeszcze czegoś innego... . Tak, kwant istnieje tylko wtedy, gdy go też nie ma. Tzn. kwant jest początkiem bytu - materii i jednocześnie niebytu, czyli pełnej bezwymiarowej próżni, ale paradoksalnie materialnej próżni. Zostawmy kwanty, struny, bozon Higgsa i inne – nie czuje ich specjalnie. Wrócimy do tych 4 ważnych pierwiastków, które lubię i chyba ciut rozumiem. Wydaje się, że są to jedyne rozumne pierwiastki poddające się uczeniu lub lepiej chętnie się uczące, co widać w ewolucji.
Dochodzimy do sedna sprawy. Te cztery „zdolne” i szybko uczące się pierwiastki a szczególnie ich właściwość, chęć i możliwość zmian się jest silą napędową - sensem ewolucji, czyli w końcu i życia. Nie da się chyba uwierzyć, że gdzieś tam w kosmosie może być jakieś inne życie i inna ewolucja oparta o inne „matołowate” leniwe pierwiastki. Brrr!! – strach pomyśleć o takim życiu! Niestety, nie da się takiego innego życia wykluczyć opartego o wolno uczące się pierwiastki. Ależ byłoby ono opóźnione w stosunku do tego co my tu mamy!!!
Proszę postrzec jakie sprytny jest ten CONH z absolutnym geniuszem na czele, czyli C. Tak, C jest najważniejszy z jego umiejętnością chemii organicznej, a nie H, który na początku zrobił energię, czyli zaczął wszystko i jest Wielkim Kreatorem. Teraz jest go troszkę brak i chyba sam jest niezbyt uczalny będąc terminalnie genialnym wiec po co mu to uczenie, ale jest potrzebny strukturalnie do pilnowania spraw evolucji.
Przyleciał sobie taki C kiedyś dosyć dawno z kosmosu przed Permem pewno jako duży meteoryt – teraz caly czas przylatuje jako kosmiczny Nano diament . Wcześniej przed Permem nie było go w naszych ziemskich okolicach - nie m a C w skalach pre-permskich i zaczął wszystko de novo. Nota bene! Pewno nanodiamenty kosmiczne przylatywały przed Permem. Alle, ale może to władanie wtedy rozpadło się „cos” w kosmosie co miało dużo węgla i przyleciał do nas jako zwiastun życia i ewolucji. Jest przecież taka całkiem mądra teoria „życiowej” panspermii – ale w niej lata DNA. A to już raczej tylko mała prawda, to C powinien i jest hart of the mater panspermii.
C „namówił” wodę (H2O) żeby z nim reagowała i już mamy gotowe węglowodany i tłuszcze. Potrzebne jest tylko białko – pewno trzeba było trochę czasu, żeby węglowodany i tłuszcze dały się ujarzmić, nauczyć i połączyć z drugim bardzo wyrafinowanym graczem N. Jak już się to udało to mamy aminokwasy, a w końcu i białka – królowe życia, które są sensem życia. Trwało to, oj trwało, miliony lat, może miliardy, na pewno dosyć długo (sensu liczby większych od rachunku w LIDL-u nie czuje). Widać, że nauka jak to zrobić – znaczy jak zrobić czy jak to sie zrobiło się czy jak zrobiono ewolucję jest długa trudna i kosztowna – tak i to bardzo. CONH musiał w związku z tym ograniczyć swoja reaktywność, nauczyć się wielu rzeczy. Pierwsze, nie wchodzić bez potrzeby w reakcji z innymi pierwiastkami. Udało się, forma H2, O2, N2 czy – silnie monoseksualna (dobra - na czasie) jest bezpieczniejsza -mniej reaktywna. Forma par ograniczyła super reaktywność HN do minimum. W skalach na ziemi jest niewiele polaczeń NH z innymi pierwiastkami w minerałach.
Oczywiście wszędobylskiego O jest wszędzie pelno, ale w formie H2O jest praktycznie niedostępny jakimkolwiek reakcjom oprócz tych z metabolizmu - powstaje zresztą tam w metabolizmie i w elektrolizie - której generalnie niema. Ta wszędobylskość reakcyjna O spowodowała, że gigantyczny nadmiar tlenu został uwięziony w H2O i minerałach. I ten uwięziony biedak pewno nie uczy się tam zbyt wiele. Warto by zobaczyć czy tlen z organicznych związków ma jakieś inne właściwości niż ten z H20 lub minerałów. Ciekawe, że kiedyś ktoś we Francji postulował pamięć wody biorącej udział w namnażaniu się wirusów, homeopatia to może coś podobnego. Metabolizm może być wiec miejscem uczenia się tlenu. A może silne obrzędy lub inaczej silna wola też uczą O i H? W hinduizmie wodę się ożywia a w chrześcijaństwie roślinom podlewanym świecona woda lepiej rosną korzenie. Miałem w rękach taka prace i gdzieś ją zachowałem – Googel na pewno wie coś o tym. A Krzysztof O – prof. ekologii ciągnął mnie, kiedyś na Ukrainę na konferencje poświęcona właśnie świeconej wodzie. Nie pojechałem i żałuje, bo to pasowałoby do tej ewolucji atomowej.
C jest jednak super wyjątkiem, ale ktoś musi rządzić i zarządził tak. A swój nadmiar schował w pokładach węgla i w ropy– jak to się stało naprawdę – szukaj w bajce o SuperNowej w blogu www.sgplus.sep
N schwał się w powietrzu jako N2 i w ziemi jako azotyny i azotany. Wszystko razem krąży (krążenie materii i energii w biologii) a tak naprawdę uczy się w tym krążeniu kreować nowe gatunki, czyli uprawia ewolucje przez uczenie się. Kto jest tutaj uczniem? Uczniami są CONH, które przechodząc przez proces metabolizmu, czyli przez różne cząsteczki uczą się czegoś nowego. Teoretycznie samych for przeciwciał jest więcej niż wszystkich atomów w kosmosie. Jest się czego uczyć? Prawda? Co to jest to nowe i jak to mierzyć ta nowa wiedze cząsteczkowo atomowa?
Miarą efektywności uczenia się CONH jest zmienność ewolucyjna. Jaka jest metodyka uczenia się i obserwacji zmian w CONH – może ilość kwantów albo stanów jakim są tzn. bycia lub niebycia? Niewiele wiem(y) o tym a może i nic, albo nie rozumiemy, że wiemy??? Myślę, że niebawem, jak szał „AI” minie, i ze się ta pusta antyintelektualna bańka AI rozpęknie się wreszcie, wrócimy do tego jak i czego uczy się CONH. Za parę dziesięcioleci lub innych większych leci... będziemy wiedzieć na czym polega ewolucja (wiedza) atomów i cząsteczek i jak to wpływa na zmienności gatunkową, czyli starą dobrą ewolucją Darwina.
A co z ewolucja całej reszty towarzystwa z listy Mendelejewa. Pewno i o tym się cos dowiemy w międzyczasie... . Na dzisiaj jest tak: nic (to idea, czyli nauka) ewoluuje (zmienia się, uczy się) i staje się kwantem; kwant ewoluuje (uczy się) in staje się atomem; atom (szczególnie te zdolne – CONH) uczą się być molekułami i ich wielorakimi polaczeniami i dalej życiem.
Niektóre układy cząsteczek tzn. te, które istnieją w świecie rozumnym-uczalnym- ewoluującym czy też one same jako pojedyncze molekuły spostrzegły, że są, że istnieją. Im bardziej to wiedza tym bardziej są. Czyli wiedza, to byt, to życie. Tak więc, niematerialnie- ideowo jesteśmy i to wystarcza, żeby być happy! Wiec jestem! A co z innymi atomami spoza CONH? Też pewno ewoluują, ale nie w materie ożywiona są zbyt wolne, żeby być żywym w takim rytmie jak my.
Pierwszy atom, który wyewoluował z kwantu to H i oprócz malutkiej jego części w biologii reszta H bierze udział w kreacji energii i innych atomów: H do He – etc. np. do Au – tak potrzebnego i lubianego przez niektórych włącznie ze mną.
Epilog
Powinien być na końcu, ale wtedy nikt by tych mądrości poniżej nie przeczytał. A faktycznie „mądrej głowie dość dwie słowie” to może i sam Epilog niektórym wystarczy. Ja sam czytam mało lub prawie wcale – wole słuchać tego co komu się udało napisać. A że nie za wszystko co jest napisane da się przeczytać nawet po cichu a już na pewno nie na glos, i jeszcze jak chcą jeszcze za to czytanie zapłacić to mam bardzo dużo mniej do słuchania. O właśnie, czy da się to przeczytać co pisze?
Ale wróćmy do Epilogu ewolucji. Zacznijmy od kwantu i jego stanu, gdy go nie ma – czyli materialnego stanu „nic” Ten stan jego braku to jest stan wiedzy jaką posiada kwant i którą zawsze ma ze sobą i ją uzupełnia. Dalej już łatwo zrozumieć sprawę uczenia się atomów, które musza jakoś być zrobione z kwantów. Ale prawdopodobnie a raczej na pewno ilość kwantów w jednym atomie to sprawa typu „ilości diabłów na czubku szpilki”. Sic! Sic! Oj siusiu.
Teraz ewolucja klasyczna, która zapomniała, że wszystko żyje jakiś bardzo skończony i raczej krótki czas i niemożliwe jest przekazać cala wiedze ewolucyjna gatunku przez plemnik i jajo. Molekuły, które budują nawet najlepiej przystosowanego osobnika też umierają (mam na myśli człowieka) i ich wiedza jako molekuł też ginie. Zostają atomy - CONH. Nie ma wyjścia – trzeba przyjąć, że to one mogą – nie muszą a może muszą? zatrzymać ta wiedzę ewolucyjną. Plemnik i jajo są tylko nośnikami informacji (w skrócie DNA) np. jak to życiem można zrobić. Ale z czego to życie zostanie zrobione to już nie ich sprawą. Ma szansę zostać zrobione z mądrzejszych atomów – ale tylko szansę i to jest sens – sedno ewolucji. Średnio – statystycznie, niektóre atomy dostępne do budowy nowego życia musza być mądrzejsze od tych, które aktualnie uczestniczą w życiu – przydałby mi się tu matematyk np. Wiesiek S, żeby obliczyć jak powolny ten proces jest tzn. jak szybka mądrzejsze atomy z grupy CONH mogą wejść do tej gry ewolucyjnej.
Tak więc jajo może być ociupinkę mądrzejsze od kury, ale raczej nie może być głupsze – choć wydaje mi się, że to się zdarza. Tutaj ważny jest jeden dogmat: życie, nieważne na jakim poziomie (roślina, bakteria, zwierzę, człowiek) uczy wszystkie atomy – ale czy jednakowo uczy? Czy życie w namaszczonym przez siebie człowieku daje lepsze wyniki nauczania atomów niż życie w postaci wirusa czy grzyba? Wątpię, patrząc na to co kolejne pokolenia ludzi robią i jak sprawnie pracują nad samozagładą. Nie chodzi mi tu o trójce idiotów: Putin-Zelęski-Bajden. Paradoksalnie ich aktywność zmniejsza populacje ludzi – a na dzisiaj jest to jedyna droga przetrwania życia na Ziemi – ograniczyć bezsensowny wzrost populacji napędzany może nie do końca najmądrzejszymi na dana chwile atomami CONH. Zycie niezależnie od jakości i stopnia ucznia się atomów w różnych formach bytu, nowe życie powstałe z jaja i plemnika (nawet klonowane) musi średnio zostać zrobione w jakiejś części z więcej wiedzących CONH niż z jakich powstało!
SGP 2024-06-20